Sport w Pandemii



MACIEJ TURNOWIECKI

SPORT W PANDEMII

  Zbliżamy się do krawędzi jak wiele innych dziedzin życia w okresie pandemii. Dlatego ratujmy sport. Jest tak samo ważny i niczym nie różni się od prowadzenia zakładu fryzjerskiego, czy restauracji. W klubach sportowych też pracują ludzie, którzy mają swoje życie, kredyty i rodziny. Sport codziennie skupia uwagę dziesiątek tysięcy kibiców. Czy słońce, czy deszcz, czy święto, czy wakacje wszystko kręci się wokół jednego. W sytuacjach kryzysowych sport staje się jednak niepotrzebnym dodatkiem. Wcześniej fajnie jest się ogrzać w gronie piłkarzy, hokeistów, siatkarzy. Zrobić sobie fotkę, zaprosić do gabinetu, przybić piątkę.   Sport w Polsce potrzebuje specjalnie dedykowanej tarczy. Czy wiemy w jakim kierunku pójdzie pandemia. Nie. Ilu wirusologów, lekarzy oraz innych analityków – tyle opinii. Wróżenie z fusów, które rodzi niepotrzebne zamieszanie. Bez pomocy kluby, federacje inne stowarzyszenia będą padać jak muchy.   Dziś branża sportowa broni się jak może. Respektujemy reguły wynikające z reżimu sanitarnego i staramy się prowadzić rozgrywki. Piłka nożna gra, hokej gra, inni grają, łyżwiarze szybcy rywalizują w mistrzostwach kraju. Jeśli jest zalecenie odpowiednich służb, realizujemy to. Pada hasło, że gramy bez widzów, to musimy to uszanować i znaleźć sposób, żeby kibic był zadowolony i mógł oglądać zawody. Większość topowych wydarzeń relacjonują telewizje, z kolei bardziej niszowe dyscypliny transmitowane są w Internecie. Przynajmniej przez jakiś czas musimy kibicować w kapciach.   Sportowcy w tej sytuacji też muszą wykazać się odpowiedzialnością. Tutaj nie ma żartów, a bywam, jeżdżę i widzę, że są z tym jeszcze kłopoty. Trzeba chodzić w maseczkach, dezynfekować ręce, unikać niebezpiecznych tematów, takich jak spotkania w dużym gronie. Do tego izolujmy chorych, a bezobjawowych starajmy się zdiagnozować. Klubów czy federacji nie stać na to, żeby co dwa dni robić testy. Nawet PZPN, który pod każdym względem wyprzedza wszystkich o kilka długości nie wytrzyma tego finansowo. Mówił o tym prezes Boniek. Stawiajmy czoła wyzwaniu na miarę swoich możliwości.   Przerwanie rozgrywek i kolejny sportowy lockdown zabije nas. Wycofają się sponsorzy, a jak nie ma pieniędzy, to kluby czeka śmierć. Ważna dlatego jest również mądrość prezesów, żeby budżety kroić na kryzys. Grać wychowankami, nie liczyć przychodów z dnia meczowego, nie spodziewać się pieniędzy od telewizji za prawa do relacjonowania rozgrywek. Obarczone ryzykiem wpływy do budżetu w przypadku krachu rzucą kluby na skraj bankructwa. A jak coś wyjdzie to będzie bonus.   Bez tarczy w czasach kryzysu nie przetrwamy. Nawet nie chcę myśleć jaki los może czekać kluby szkolące młodzież. Małe dotacje z miast i gmin, średnie wsparcie sponsorskie, bo wykazanie medialności graniczy z cudem. Houston, mamy problem.