Pierwszy rząd Wolnej Polski



fot. PAP/Ireneusz Radkiewicz

30 lat temu (23 grudnia 1991 r.) powołany został pierwszy rząd Wolnej Polski, rząd Jana Olszewskiego. Dwa wcześniejsze tzw. niekomunistyczne gabinety (Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego) kierujące sprawami naszego kraju po historycznych wyborach z 4 czerwca 1989 r. powstały w oparciu o zaufanie, jakie musiał im udzielić sejm, który z demokratycznych wyborów pochodził jedynie w 35%. Dopiero jesienią 1991 r. w Polsce odbyły się w pełni wolne wybory do obu izb parlamentu. Gdy w 1989 r. Polacy wybierali tzw. „sejm kontraktowy” byliśmy – dzięki umowom „okrągłego stołu” – liderami zmian demokratycznych w całej Europie Środkowo-Wschodniej. 27 października 1991 r. jako ostatni w naszej części Europy dokonaliśmy wyborów (wreszcie całkowicie swobodnie) wszystkich posłów i senatorów. Wyprzedziła nas nawet Albania, gdzie wolne wybory parlamentarne miały miejsce 31 marca 1991 r.

Rozdrobnienie polityczne, dodatkowo spotęgowane zapisami ówczesnej ordynacji wyborczej, z jednej strony sprawiły, że wybrany parlament był dość reprezentatywny odzwierciedlając bardzo dokładnie ówczesne nastroje społeczne, z drugiej zaś strony stał się barierą, która uniemożliwiała utworzenie stabilnej większości mogącej wyłonić rząd. Powstał więc, nie bez ogromnego wysiłku gabinet, na czele którego stanął Jan Olszewski. Jak miało się okazać było mu dane niezwykle krótko realizować swoją misję, został bowiem obalony 4 czerwca 1992 r., gdy próbował wykonać postanowioną przez sejm uchwałę lustracyjną. Głośna sprawa lustracji, która doprowadziła rząd Jana Olszewskiego do upadku w dużej mierze po dziś dzień przysłania wszystkim (zarówno oceniającym ówczesny rząd pozytywnie jak i negatywnie) całościową ocenę dokonań pierwszego premiera Wolnej Polski oraz jego rządu.

Niespełna pół roku to czas zbyt krótki na dokonanie dużych, kluczowych reform. Dość powiedzieć, że współcześnie rządzący, choć kierują sprawami kraju już od 6 lat często jeszcze potrafią w politycznych sporach posługiwać się mocno już wybrzmiałym sformułowaniem, iż nie są w stanie czegoś zrealizować z „winy Tuska”. Nie inaczej zresztą było w przypadku środowiska politycznego premiera Tuska, które choć rządziło lat 8, zawsze chętnie w polemikach straszyło PiS-em. Patrząc na obecne standardy premier Jan Olszewski i jego ministrowie nie mieliby nawet czasu na dobre powymieniać tabliczek na drzwiach swoich gabinetów. A jednak ten najkrócej w historii Trzeciej Rzeczpospolitej urzędujący gabinet może pochwalić się dorobkiem dalece przekraczającym wyobrażenia nawet apologetów mecenasa Jana Olszewskiego. W szczególny sposób należy zwrócić uwagę na trzy aspekty, które były krokami milowymi porządkującymi sprawy naszego państwa u próby młodej wówczas jeszcze wolności.

W pierwszej kolejności powinno się uwzględnić stan gospodarki, a w zwłaszcza kondycję finansów publicznych i budżetu państwa. Tu należy przypomnieć, że za sprawy te nieprzerwanie od powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego 12 września 1989, aż do powołania rządu Jana Olszewskiego 23 grudnia 1991 r. odpowiadał Leszek Balcerowicz jako minister finansów i wicepremier. Dla naszej gospodarki był to okres trudnych przemian, z którymi Leszek Balcerowicz radził sobie w taki sposób, iż w czerwcu 1991 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy wycofał się ze współpracy z Polską. Stało się tak dlatego, ponieważ deficyt budżetowy i kredyty zaciągane w sektorze bankowym przez Polskę prowadziły zdaniem MFW naszą gospodarkę w przepaść. Pod koniec 1991 r. trudno już było nawet oszacować jaki mamy deficyt budżetowy, a ustępujący rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego z Leszkiem Balcerowiczem jako wicepremierem nie przygotował projektu budżetu na kolejny rok. Taki stan finansów publicznych odziedziczył Jan Olszewski. To dzięki jego wysiłkom oraz odwadze w sięganiu po ludzi z różnych stron sceny politycznej, ale z wysokimi kwalifikacjami (ministrem finansów w tym rządzie został Andrzej Olechowski) udało się tę katastrofalną sytuację zahamować i odwrócić. Dość powiedzieć, że budżet na rok 1992 sejm przyjął dokładnie na tym samym czerwcowym posiedzeniu podczas którego rząd, który ten budżet przygotował, został obalony. Dzięki temu uporządkowano deficyt budżetowy, zahamowano, a nawet ograniczono inflację i – co nie jest bez znaczenia – powrócono do współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, co było istotne ze względu na międzynarodową wiarygodność Polski.

Do drugiego obszaru, dla którego działania rządu Jana Olszewskiego można zaliczyć do kluczowych była sfera bezpieczeństwa. Pierwszy rząd Wolnej Polski był też pierwszym rządem z prawdziwą, niekomunistyczną i cywilną kontrolą nad armią. Do tego czasu ministrami obrony narodowej byli gen. Florian Siwicki (od 1983 do 1990) i w latach 1990-1991 admirał Piotr Kołodziejczyk (będący jednocześnie posłem na sejm kontraktowy wybranym z PZPR). Pierwszym cywilem oraz pierwszym po II wojnie światowej polskim ministrem obrony narodowej, który nie należał nigdy do PZPR został Jan Parys. Już sam ten fakt byłby godny odnotowania. Rzecz jednak nie w tym jedynie, że doszło do tej istotnej zmiany kadrowej. Kluczowym zagadnieniem był fakt jednoznacznego postanowienia przez nowego ministra (Jana Parysa) i nowego premiera (Jana Olszewskiego) aspiracji, aby Polska wstąpiła do NATO. To ten rząd właśnie ową sprawę przedstawił jako główny cel i mimo nieprzychylnego stanowiska zarówno postkomunistów jak i części dawnego obozu solidarnościowego konsekwentnie trzymał się tej linii. Konsekwencja i upór przełamały niechęć oponentów (od Aleksandra Kwaśniewskiego po Jana Rokitę), dzięki temu w roku 1998 staliśmy się częścią Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego.

Wreszcie, trzecim obszarem gdzie rząd Jana Olszewskiego dokonał rzeczy przełomowej była polityka zagraniczna, a konkretnie uporządkowanie istotnych relacji z Rosją, która na gruzach Związku Sowieckiego (rozwiązanego formalnie 2 dni po powstaniu rządu Jana Olszewskiego) przejęła cały arsenał nuklearny oraz garnizony wojskowe, także znajdujące się w Polsce. Negocjacje w sprawie wycofywania się Rosjan z Polski były prowadzone jednak nie tylko przez rząd, ale także przez mającego silne umocowanie w przepisach obowiązującej wówczas konstytucji prezydenta (w tamtym momencie – Lech Wałęsa). To on stał formalnie na czele polskiej delegacji, która wiosną 1991 r. udała się w tej sprawie do Moskwy na kluczowe rozmowy. Prezydent Wałęsa zgodził się na to, aby w dawnych bazach wojskowych po wycofaniu rosyjskich żołnierzy mogły powstać spółki „joint venture”, które de facto miałyby eksterytorialny charakter. Ta niezrozumiała z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa decyzja została zablokowana przez premiera Jana Olszewskiego i realizującego w tym zakresie jego wytyczne ministra Krzysztofa Skubiszewskiego. Gdy we wrześniu 1993 r. w wyniku podjętych wówczas wiosną 1992 r. ustaleń ostatni rosyjscy żołnierze wyjeżdżali z Polski, (co tak ochoczo Lech Wałęsa przypisuje zwykle sobie), zajmowane przez nich bazy stały się całkowitą własnością Polski z pozostawionymi co najwyżej ze zdegradowanymi miejscami, środowiskiem bez kłopotliwego „kukułczego jaja”, jakim mogły się stać spółki, które poza rzekomą działalnością gospodarczą mogły zostać źródłem zarówno działalności mafijnej (biorąc pod uwagę ówczesne realia w Rosji) jak i przyczółkiem działalności wywiadowczej, a z tą zawsze, zwłaszcza w relacjach z tym państwem należy się liczyć.

To jedynie trzy najistotniejsze w mojej opinii zagadnienia odnośnie sukcesów jakie odniósł rząd Jana Olszewskiego w tym niedługim czasowo „okienku” w naszych dziejach. Piszący te słowa miał wówczas 19 lat i w maju zdał maturę. Pamiętny wieczór 4 czerwca 1992 r. przeżywałem przed telewizorem wspólnie z moim (już niestety nieżyjącym) Tatą. Wydarzenia tamtego półrocza oraz ta brutalnie przerwana misja człowieka wnoszącego do polskiej polityki niewyobrażalny ładunek przyzwoitości ukształtowały mój polityczny kręgosłup na kolejne lata. Słowa, którymi Jan Olszewski zakończył swoje ostatnie w charakterze premiera wystąpienie z sejmowej mównicy na zawsze pozostały w mojej pamięci i często mi towarzyszą:

„Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu”.

Nie zasiadałem wtedy w ławach poselskich, zresztą nawet formalnie nie mógłbym w nich zasadzać, bowiem bierne prawo wyborcze do sejmu uzyskałem kończąc 21 lat w marcu roku 1994. Gdy jednak pierwszy raz przekroczyłem progi sejmu w roku 1998, wówczas jako gość, uczyniłem to jako młody członek Ruchu Odbudowy Polski i współpracownik Jana Olszewskiego stojącego na czele tej formacji. Był to wybór w pełni świadomy. Gdy po raz pierwszy w 2005 r. składałem poselskie ślubowania miałem przed oczyma postać człowieka, którego postawa sprawiła, że w 1992 r. postanowiłem nie być obojętnym na to co dzieje się wokół nas. Świadomość ta towarzyszyła mi za każdym razem w 2007, 2011 i 2019 r. gdy po raz kolejny wypowiadałem słowa „ślubuję, tak mi dopomóż Bóg”.

Moje wychowanie w okresie szkoły średniej w latach 1988-1992 oparte było w dużej mierze na wielkim polskim świętym – patronie młodzieży św. Stanisławie Kostce, o którym Jan Paweł II powiedział kiedyś cytując „Księgę Mądrości”, że „Żyjąc krótkoprzeżył czasów wiele”. Jan Olszewski miał długie i piękne życie, ale premierem był zaledwie nieco ponad 5 miesięcy i jako szef polskiego rządu „żyjąc krótko, przeżył czasów wiele”.

 

dr hab. Zbigniew Girzyński, prof. UMK

współzałożyciel Instytutu Jana Olszewskiego

 

*autor jest historykiem, wykładowcą Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i posłem na Sejm RP